plecak - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/plecak/ Przygoda jest w nas! Wed, 15 May 2019 09:52:26 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.2 https://i0.wp.com/www.fundacjadziko.org/wp-content/uploads/2017/08/cropped-favicon2.png?fit=32%2C32&ssl=1 plecak - Mikrowyprawy https://fundacjadziko.org/tag/plecak/ 32 32 154104200 Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/ https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/#respond Tue, 14 May 2019 10:41:34 +0000 https://fundacjadziko.org/?p=7628 Kiedy pojechałem w pierwszą, wielką podróż mój plecak miał rozmiar wagonu bydlęcego. Wystawał mi ponad głowę, miał 90l i masę niepotrzebnych rzeczy w środku. Dwie pary sztruksów (druga jakby pierwsza się zabrudziła), discmana z kolekcją płyt (o wadzę worka ziemniaków), polar, koszulki, sweter… Cała szafa niepotrzebnych rzeczy. Strasznie potem cierpiałem na trekkingu w argentyńskich Andach. Od tego czasu minęło 15 lat. Co bym sobie powiedział młodemu? „Chłopie! Góry to nie pokaz mody.” Na początek podstawiłbym sobie pod nos mniejszy plecak. Dlaczego? […]

Artykuł Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Kiedy pojechałem w pierwszą, wielką podróż mój plecak miał rozmiar wagonu bydlęcego. Wystawał mi ponad głowę, miał 90l i masę niepotrzebnych rzeczy w środku.
Dwie pary sztruksów (druga jakby pierwsza się zabrudziła), discmana z kolekcją płyt (o wadzę worka ziemniaków), polar, koszulki, sweter… Cała szafa niepotrzebnych rzeczy. Strasznie potem cierpiałem na trekkingu w argentyńskich Andach.

Od tego czasu minęło 15 lat. Co bym sobie powiedział młodemu? „Chłopie! Góry to nie pokaz mody.” Na początek podstawiłbym sobie pod nos mniejszy plecak. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu: im mniejsza pojemność bagażu, tym mniej do niego wrzucisz. Możesz go obwieszać kubkami, siekierami albo karimatami jak to robią harcerze lub fani survivalu, ale to nie będzie wiele ważyło. Do środka, więcej niż np. 50 l nie włożysz.

Dzisiaj, po kilkunastu latach zebranych doświadczeń potrafię się spakować w 40 litrowy plecak na dwa tygodnie, z czego jeden w chłodnej Norwegii, drugi na upalnej Sycylii. W miesięczną podróż do Patagonii biorę ze sobą pięćdziesiątkę z małym kominem, i do środka wkładam śpiwór, karimatę i namiot.

W czym tkwi tajemnica sukcesu?

To są zawsze małe zwycięstwa. Sto gram tu, sto gram tam i uzbiera się kilogram. Zresztą, zawsze powtarzam ludziom, którzy jadą ze mną w teren, że każde 100 gram w domu, to kilogram ciążący na ramionach na szlaku.

  1. Przede wszystkim szukam dla jednej rzeczy kilku zastosowań, np. kurtka puchowa może równie dobrze być poduszką, a część ciuchów w których chodzę w ciągu dnia, równie dobrze może służyć jako pidżama w nocy.
  2. Kiedy się pakuje, wszystko układam na podłodze. A potem zastanawiam się nad każdą rzeczą czy na pewno jej aby potrzebuję? Zwykle odrzucam 1/3 rzeczy.
  3. Dokładnie sprawdzam prognozę pogody, bo jeśli nie ma padać ani wiać, to po co mi namiot? Wtedy wystarczy płachta biwakowa. A latem, sama moskitiera.
  4. Nie biorę pancernych rzeczy. Grube kurtki z gore-texu dużo ważą. Wybieram lżejsze rzeczy, albo poncho (5 dni w ulewnej Szkocji) albo z kurtka z membraną ale o niższej wadze.
  5. Jeśli kupuję nowy sprzęt, to nawet jeśli muszę trochę dopłacić, zwykle wybieram ten lżejszy.
  6. Papierowe książki można zastąpić czytnikiem albo wyrywać fragmenty. Robię tak np. z przewodnikami Lonely Planet, wyrywam tylko rozdział, który jest mi potrzebny.
  7. A znam nawet takich freaków, którzy odpakowują czekoladę z papierka i obcinają rogi opakowań od żywności liofilizowanej.

Ale w końcu dochodzi się do ściany i wtedy nie ma już z czego ścinać. Gacie, koszulki i bluzę trzeba wziąć. Co wtedy? Można wziąć jedną-dwie pary zamiast trzech czy czterech.

Żeby to było możliwe większość ciuchów, z których korzystam w terenie jest wykonana z wełny merynosów. To specjalny rodzaj wełny pochodzący z owiec hodowanych głównie w Nowej Zelandii.

Cały tydzień w ciuchach z wełny merynosa (bez prania) podczas pracy na farmie owiec w Anglii

Tego rodzaju wełna ma trzy superważne dla mnie właściwości:

  1. Po pierwsze, nie „gryzie”. Włókna merynosów są trzy razy cieńsze niż włókna standardowej wełny, dzięki czemu nic mnie nie drapie i nie swędzi.
  2. Po drugie, bardzo dobrze zatrzymuje ciepło i odprowadza wilgoć. Merynosy wchłaniają nawet do 35% wilgoci, którą potem odparowują na zewnątrz. Co to oznacza? Jeśli założysz koszulkę bawełnianą i ją przepocisz, to do końca dnia będziesz chodził w mokrym t-shircie. Czyli będziesz się wychładzał, bo taka mokra koszulka działa jak zimny kompres. Z merynosami jest to niemożliwe.
  3. Po trzecie, ciuchy z wełny merynosów nie śmierdzą. Jak to jest możliwe? Tego rodzaju wełna jest bakteriostatyczna, czyli hamuje rozwój bakterii, które odpowiadają za nieprzyjemny zapach. W praktyce oznacza to tyle, że te rzeczy nie śmierdzą.

Skąd to wiem? Bo chodzę w tych ciuchach od ponad ośmiu lat. Często było tak, że miałem je na sobie ciągiem przez tydzień: podczas trekkingu w Patagonii, pracy na farmie owiec i długich, autostopowych podróży. Ostatnio nawet zrobiłem mały „crash test”: przez 24 h miałem na sobie jedną koszulkę Devolda. Najpierw na porannym treningu na nartorolkach, potem w pracy, popołudniu na drugim treningu koszykówki, a wieczorem w tej samej koszulce poszedłem do kina. Czy żona wyrzuciła mnie z domu, a ludzie w kinie przesiadali się na drugi koniec sali? Nic z tych rzeczy. Bo wełna z merynosów nie śmierdzi 🙂

Test na własnej skórze – 24 h w jednej koszulce. Dwa treningi, praca i kino. Zero smrodku 🙂

Na rynku jest kilka firm, które sprzedaje merynosy.

Ja od ponad ośmiu lat korzystam z ciuchów norweskiej firmy Devold. Dlaczego? Bo pierwsza bluza, którą kupiłem w 2010 r. nadal mi służy. Ma trochę poprzecierane rękawy, ale po 9 latach używania ma prawo 😉 Ufam tym ciuchom na tyle, że dzisiaj, w terenie mam na sobie prawie wszystko made by Devold: gacie, kalesony, czapkę, koszulkę, bluzę i skarpetki. Mają to, czego potrzebuję w terenie: są kompaktowe, jedna para wystarcza za kilka, dobrze odprowadzają wilgoć i zatrzymują wilgoć.

Dlatego, kiedy pakuję się na weekend za miastem w moim 40 litrowym plecaku najwięcej miejsca zajmuje sprzęt do spania, kuchenka i jedzenie. Ciuchy to awaryjna, jedna para na zmianę.

Artykuł Wagon czy plecak? – czyli jak na lekko spakować się w góry pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/wagon-czy-plecak/feed/ 0 7628
TOP 5 miejsc w Polsce na 2019 r. https://fundacjadziko.org/top-5-miejsc-w-polsce-na-2019-r/ https://fundacjadziko.org/top-5-miejsc-w-polsce-na-2019-r/#comments Wed, 16 Jan 2019 15:52:12 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=7272 W świat ruszyłbym od zaraz, tylko, że nie mam kasy, ani urlopu. Na szczęście pod nosem mamy przygodową Polskę, która może nie jest tak spektakularna jak Himalaje, Wielkie Równiny czy dorzecze Amazonki, ale ma swoje małe, lokalne cuda. Można w nich odciąć się od świata, odpocząć, nacieszyć oczy, a jak ktoś potrzebuje – to i porządnie się zmęczyć. A więc – gdzie jechać w tym roku? 5. Dolina dolnego Bugu Bo mam pod domem, a jest zjawiskowa. Miks rolniczego krajobrazu, […]

Artykuł TOP 5 miejsc w Polsce na 2019 r. pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
W świat ruszyłbym od zaraz, tylko, że nie mam kasy, ani urlopu. Na szczęście pod nosem mamy przygodową Polskę, która może nie jest tak spektakularna jak Himalaje, Wielkie Równiny czy dorzecze Amazonki, ale ma swoje małe, lokalne cuda. Można w nich odciąć się od świata, odpocząć, nacieszyć oczy, a jak ktoś potrzebuje – to i porządnie się zmęczyć. A więc – gdzie jechać w tym roku?
5. Dolina dolnego Bugu

fot. Filip Klimaszewski dla National Geographic

Bo mam pod domem, a jest zjawiskowa. Miks rolniczego krajobrazu, rozlewisk Bugu, wysp, resztek Puszczy Białej i przelatujących nad tym wszystkim kluczy żurawi. Z Warszawy można się tam dostać w 30-40 minut. Jeden z największych skarbów jakie mamy pod stolicą.

4. Słowiński Park Narodowy

fot.festiwalsztukireportazu.org

Kilka lat temu, na urodziny, przeszedłem go wybrzeżem i od tego czasu marzy mi się powrót. Puste, dzikie plaże, morze na własność, cisza i wielka przestrzeń o jaką trudno w innych regionach Polski. Szkoda tylko, że tak daleko z Warszawy, ale już wszystkie miasta na północ od linii Poznań – Łódź mają jak z płatka! Jedźcie, niełatwo znaleźć tak niezwykłe miejsce nad morzem.

3. Biebrzański Park Narodowy

Bo mają tam wszystko: łosie, które przechodzą przed maską samochodu, wilki, które polują na te łosie, bagna, mokradła, rozlewiska Biebrzy, po których można pływać tratwą i duże, niezabudowane przestrzenie. Podobno rejon na południe od twierdzy Osowiec to najdziksze miejsce w Polsce. Na pewno pojadę tam popływać na SUP-ie (Stand Up Paddle) i tratwie, a wiosną poobserwować ptaki.

2. Beskid Żywiecki

fot. Joanna Długowska

Bo to najbardziej dostępne góry! Z Warszawy w 4,5 h, a z miast na południe od linii Warszawa – Łódź jeszcze krócej! Łatwiej tam dojechać niż w Tatry albo Bieszczady, a wszystko jest: widoki, śnieg, dzikie zwierzęta i podejścia, na których można się zmęczyć. Dla osób, które mają mało czasu, a chcą się odciąć od cywilizacji i odpocząć – idealny kierunek.

Co miesiąc w Beskidzie Żywieckim organizujemy Tropienie wilków. Chcesz dołączyć? Kliknij tutaj!

1. Puszcza Nalibocka, Białoruś

fot. Mikrowyprawy

Wyjątek – mój absolutny TOP jest na Białorusi, ale za to tuż za miedzą. To niegdysiejsze wschodnie rubieże II RP. Były majątek Radziwiłłów i okolice akcji kultowego „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego (znacie?). Niegdyś jeden z bardziej zaludnionych rejonów Białorusi, po II Wojnie Światowej – egzekucjach i wywózkach – jedno z najdzikszych. Chutorów (samotnych chat w lesie) jest coraz mniej, pozostały pojedyncze zamieszkałe, reszta się rozpada. Miejsce ludzi zajmują wilki, rysie i niedźwiedzie. Byłem tam na jesieni 2018 r. i na pewno wrócę w tym roku. Dlaczego? Bo to jest jedyne miejsce tak blisko Polski, w którym naprawdę czuć dzikość. Ogromne, nieruszane przez leśników połacie lasów, trudne do przejścia bagna i przechodzące pod domami dzikie zwierzęta.

Z Warszawy można się tam dostać za ok. 500 zł lotem do Mińska. Możliwe, że na wiosnę zorganizuję tam mikrowyprawę Men’s only w stylu survivalowym.

Artykuł TOP 5 miejsc w Polsce na 2019 r. pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/top-5-miejsc-w-polsce-na-2019-r/feed/ 1 7272
O sprzęcie – cz.3/3 https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-3-3/ https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-3-3/#respond Thu, 19 Jul 2018 14:14:49 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=324 Co zrobić jednak, kiedy nie masz kasy na to, żeby kupić dobry sprzęt? Jeśli chodzi o ciuchy porozglądałbym się po sklepach z odzieżą używaną, czasami można tam coś trafić za śmieszne pieniądze. Kiedyś moja dziewczyna kupiła w takim sklepie kurtkę z membraną GORE-TEX za kilkadziesiąt złotych. Druga opcja, to aukcje internetowe. Ludzie wyprzedają nietrafione prezenty, albo rzeczy, które im się już nie przydadzą, bo chodzenie po górach im się znudziło. Albo importują rzeczy z zagranicy. Często można na takich aukcjach […]

Artykuł O sprzęcie – cz.3/3 pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Co zrobić jednak, kiedy nie masz kasy na to, żeby kupić dobry sprzęt? Jeśli chodzi o ciuchy porozglądałbym się po sklepach z odzieżą używaną, czasami można tam coś trafić za śmieszne pieniądze. Kiedyś moja dziewczyna kupiła w takim sklepie kurtkę z membraną GORE-TEX za kilkadziesiąt złotych. Druga opcja, to aukcje internetowe. Ludzie wyprzedają nietrafione prezenty, albo rzeczy, które im się już nie przydadzą, bo chodzenie po górach im się znudziło. Albo importują rzeczy z zagranicy. Często można na takich aukcjach kupić używane, ale w bardzo dobrym stanie koszulki z wełny merynosów, które nowe są horrendalnie drogie.

Trzecia możliwość to supermarkety i markety sportowe. W tych pierwszych często sprzedawana jest tanizna najgorszego sortu, w dodatku produkowana w Chinach w wątpliwych warunkach, z wątpliwych materiałów i z brakiem poszanowania dla ludzkiej pracy. Jeśli naprawdę musisz, kup (sam kupowałem), ale już lepiej jest od kogoś pożyczyć albo nabyć używane niż wspierać niewolniczą pracę.

Markety sportowe często mają własne marki, które, przynajmniej w założeniu powinny być tańsze od wielkich, znanych brandów. Mam ograniczone zaufanie do ich jakości, nie podoba mi się też to, że czasami to zżynanie wzorów i rozwiązań technicznych od kogoś, kto zainwestował duże pieniądze w ich wynalezienie. Kilka razy porównywałem ceny między markami własnymi, a uznanymi brandami i te różnice wcale nie są takie duże. Osobiście wolę trochę dopłacić i mieć pewność, że używam oryginalnego, dobrze przemyślanego sprzętu, ale nie ma co się spinać. Jak brakuje w budżecie stówki lub dwóch, lepiej nie zabierać ich z kasy na jedzenie i dłużej zostać w drodze.

Co zabawne teraz, kiedy już nie muszę tak bardzo inwestować w sprzęt przyznam się, że coraz częściej korzystam z coraz prostszych rozwiązań. Kiedy wybieram się na spacer po lesie i pogoda jest niepewna, a nie chce mi się brać cięższej kurtki przeciwdeszczowej, wybieram leciutki nylon. Właściwie taniutką kurtkę-wiatrówkę z logotypem pewnej agroturystyki w Grecji, którą dostałem od przyjaciela. Kiedy idę spać do lasu najczęściej nie zabieram ze sobą namiotu. Śpię pod gołym niebem, a jeśli jest szansa na to, że będzie padać, leżę pod płachtą biwakową, którą kupiłem w Internecie za 30 zł. Tani, prosty skrawek materiału o wymiarach  2 x 3 m. Ale kiedy wybieram się w dłuższą podróż, np. po Ameryce Południowej wolę wziąć ze sobą namiot, który zapewnia dużo więcej prywatności. To się przydaje, kiedy ciągle jest się w drodze, z innymi ludźmi i pragnie się mieć trochę prywatności.

Jeśli miałbym powiedzieć, co jest niezbędne, żeby zrealizować większość wypraw opisanych w książce, powiedziałbym: nic. Albo wszystko masz, albo mają to twoi znajomi. Pożycz od nich. Jeśli masz trochę wolnych środków, zacząłbym od dobrych butów trekingowych, karimaty i ciepłego śpiwora. Ale dobry śpiwór będzie ci potrzebny tylko, jeśli będziesz chciał spać na dziko także jesienią i zimą, na wiosnę i lato wystarczy tańsza wersja podstawowa. Poza tym można się dogrzać domowym sposobami: przed pójściem spać napić się gorącej herbaty i najeść się, żeby organizm miał z czego produkować energię; włożyć do śpiwora termos z gorącą wodą, założyć czapkę, skarpetki, osłonić szyję, generalnie ciepło się ubrać. To powinno podnieść temperaturę w śpiworze na tyle, żebyś mógł przespać noc. Może nie będzie to najbardziej komfortowa noc w twoim życiu, ale będzie w lesie.

Generalnie: nie twórz sobie wymówek, twórz rozwiązania. Prawie każdy profesjonalny sprzęt da się zastąpić tańszym rozwiązaniem. Brak pieniędzy nie powinien cię powstrzymać przed przeżyciem przygody.

Więcej o sprzęcie i nie tylko przeczytasz w mojej książce „Mikrowyprawy w wielkim mieście”. Kupisz ją tutaj: http://tiny.pl/g6chf

Artykuł O sprzęcie – cz.3/3 pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-3-3/feed/ 0 324
O sprzęcie – cz. 2/3 https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-2-3/ https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-2-3/#respond Thu, 19 Jul 2018 14:05:17 +0000 http://www.fundacjadziko.org/?p=320 Ze mną na razie jest tak, że muszę naprawdę ostro walczyć, żeby nie kupować sprzętu, który nie jest mi potrzebny, a w kontekście tego, na co już się decyduję, kupować to, co będzie odpowiednie do warunków, w których będę działał. Dlatego jeśli jeżdżę w polskie Tatry nie ma sensu, żebym kupował śpiwór w Himalaje; jeśli jadę do lasu pod miasto, szanse są mikroskopijne, że trafi mi się burza, której odpór da GORE-TEX XCR. Kiedy wyjeżdżałem w swoją pierwszą podróż miałem […]

Artykuł O sprzęcie – cz. 2/3 pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
Ze mną na razie jest tak, że muszę naprawdę ostro walczyć, żeby nie kupować sprzętu, który nie jest mi potrzebny, a w kontekście tego, na co już się decyduję, kupować to, co będzie odpowiednie do warunków, w których będę działał. Dlatego jeśli jeżdżę w polskie Tatry nie ma sensu, żebym kupował śpiwór w Himalaje; jeśli jadę do lasu pod miasto, szanse są mikroskopijne, że trafi mi się burza, której odpór da GORE-TEX XCR.

Kiedy wyjeżdżałem w swoją pierwszą podróż miałem ze sobą stary, harcerski plecak z lat 80-tych z pozszywanymi przeze mnie paskami, mały, szkolny plecak i pożyczony namiot, zresztą prawdopodobnie kupiony w markecie. Moim jedynym specjalistycznym sprzętem była menażka i tani śpiwór. Nie miałem ze sobą nawet palnika gazowego, na którym mógłbym coś ugotować. Co wieczór robiłem małe ogniska, na których gotowałem wodę na herbatę albo makaron. Z takim wyposażeniem i czterema stówami w kieszeni przez dwa miesiące, autostopem jeździłem po południowej Francji. Wspominam ten czas jako jedną z najlepszych podróży w moim życiu.

Na kolejną wybrałem się do Ameryki Południowej. To już miała być podróż z prawdziwego zdarzenia, więc chciałem się obkupić. Wydałem trzy tysiące złotych na buty, plecak, kurtkę, spodnie przeciwdeszczowe (bezużyteczne), palnik do gazu i kilka innych drobiazgów. I strasznie potem tego żałowałem. Trzeba było kupić dobre buty i kurtkę, odkupić od kogoś używany plecak, a za resztę pieniędzy dłużej włóczyć się po Patagonii. Zamiast dwóch i pół, spędzić tam trzy, albo cztery miesiące.

Od kiedy zacząłem na poważnie podróżować minęło czternaście lat. Dopiero teraz dochodzę do momentu, w którym mam sprzęt pozwalający mi na wyjazd praktycznie w każdy zakątek na świecie. I żeby była jasność: to nie jest tak, że uważam, że nie powinniście inwestować w sprzęt. Absolutnie nie. W sprzęt trzeba inwestować, bo od niego często zależy zdrowie i życie. Jak już ruszycie na poważniejsze wyprawy, ekstremalnie ważne będzie to, żebyście mieli dobre buty, kurtkę i plecak, żebyście mieli sprzęt, który was nie zawiedzie. Wasze zdrowie i bezpieczeństwo jest warte tych pieniędzy.

Dochodzi do tego jeszcze aspekt praktyczny: kiedy mówiłem moim znajomym, że kupiłem buty za 600 zł, pukali się w czoło. Pewnie z boku zakrawa na szaleństwo kupowanie tak drogich butów, ale jak się temu dobrze przyjrzeć to jedyna rozsądna opcja. Takie buty starczają na trzy-cztery lata chodzenia, a jak ktoś rzadko jeździ, to na dłużej. To samo odnosi się do reszty sprzętu. W przypadku ciuchów wyprawowych cena to raczej inwestycja niż koszt.

Więcej o sprzęcie i nie tylko przeczytasz w mojej książce „Mikrowyprawy w wielkim mieście”. Kupisz ją tutaj: http://tiny.pl/g6chf

Artykuł O sprzęcie – cz. 2/3 pochodzi z serwisu Mikrowyprawy.

]]>
https://fundacjadziko.org/o-sprzecie-cz-2-3/feed/ 0 320